29 kwietnia 2014

Sylvia Plath - "Poranna piosenka"




Poranna piosenka

Miłość wprawiła cię w ruch jak gruby, złoty zegarek.
Położna klasnęła w podeszwy stóp i twój śmiały krzyk
Zajął swoje miejsce między żywiołami.

Nasz głosy wtórują mu wysławiając twoje przyjście. Nowy posąg.
W muzeum pełnym przeciągów twoja nagość
Rzuca cień na nasze bezpieczeństwo. Stoimy dookoła puści jak ściany.

Jestem twą matką nie bardziej
Niż chmura, co skrapla się na lustrze, odbijając swe powolne
Przemijanie w objęciach wiatru.

Przez całą noc ćma twego oddechu
Trzepotała wśród płaskich różyczek pościeli. Obudziłam się, by słuchać:
W moim uchu szumi odległe morze.

Krzyk i potykając się wstaje z łóżka, krwio-ciężka i roślinna
W mej wiktoriańskiej koszuli.
Twoja mordka otwiera się, czysta jak u kota.Kwadrat okna

Bieleje i połyka swoje nudne gwiazdy. I teraz próbujesz
Garści swoich nut.
Czyste samogłoski lecą jak balony.